Jako że po raz pierwszy od lat mamy w Rybniku trenera z prawdziwego zdarzenia, który rządzi i dzieli w żużlowym parku maszyn, niedzielny mecz mogłem oglądać z pozycji „kanapy” w moim kochanym Wielopolu (to dzielnica Rybnika :-). Przedtem jednak naczytałem się buńczucznych wypowiedzi Krystiana Pieszczka, jak to Rybnik powinien się bać Gdańska. Lubię tego zawodnika, ale po przeczytaniu tego artykułu uśmiechnąłem się i o dziwo „pomyślałem” – młody człowieku trochę pokory. Żużel jednak lubi niespodzianki - na kilkanaście godzin przed zawodami dowiedziałem się, że nasz zawodnik MJJ został koronowany i nie pojedzie w zawodach.

Szybka sprawna akcja i Błażej Wypior jedzie nad morze, a Trener Pan Marek -  tam na miejscu taktycznie podzieli wyścigi Liglada pomiędzy Przemola Gierę i Mati Tudzieża. I o dziwo (dla miejscowych) drużyna jedzie z charakterem. Walczy – naprawdę fajnie się na to patrzy. Zawody od pierwszego do ostatniego wyścigu idą „na żyletki” i aż strach pomyśleć, co by było jak by jechał MJJ.

Wszyscy znający się na żużlu to widzą i wiedzą, Oprócz prezesa Tadeusza Zdunka, który dalej powtarza teorie z kosmosu „jaki ten Rybnik słaby” i „że go nie przekonuje”. Panie Tadeuszu, mam do Pana ogromny szacunek za to co zrobił Pan dla gdańskiego żużla, ale proszę wreszcie zrozumieć, posłuchać i przyjąć do siebie: Z Jensenem w składzie rybnicka drużyna wygrałaby z Wami do góra 40 punktów. Proszę wciąż nie meldować się w żużlowym świecie równoległym...

A po meczu czytam na SportoweFakty.pl tytuł: ROW wyszarpał remis. Totalna bzdura. To Gdańsk wyszarpał ten remis atakiem po kredzie Kuby Jamroga na Sergieju, któremu siadły sprężyny zaworowe i motor słabł z okrążenia na okrążenie. Dziennikarze jak widać też lubią żyć w świecie równoległym...

Mija parę dni. My w Rybniku oczywiście jesteśmy zadowoleni z postawy drużyny na torze w Gdańsku i czytam kolejne bzdury: Czy sędzia wypaczył wynik meczu w Gdańsku?

Ale tego po prostu już mi się nie chce komentować...